W tę środę, w Sali Ślubów Urzędu Miejskiego w Kamieniu Pomorskim odbyło się spotkanie poświęcone Zbrodni Wołyńskiej dla uczniów kamieńskiego Liceum Ogólnokształcącego. O dramatycznych wojennych losach rodziny swej mamy Jadwigi, z domu Kułakowskiej, pochodzącej z Porycka na Wołyniu, opowiadała mieszkanka naszego miasta Pani Janina Krzysztofik. Ta niecodzienna lekcja historii doszła do skutku dzięki, otwartej 20 listopada w naszym Muzeum i prezentowanej do 2 grudnia br., wystawie „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma”, przygotowanej przez szczeciński oddział Instytutu Pamięci Narodowej w związku z tegoroczną rocznicą Zbrodni Wołyńskiej. Na opublikowanej w lokalnych mediach informacji o wystawie zamieściliśmy link do strony internetowej poświęconej tym tragicznym wydarzeniom sprzed siedemdziesięciu lat. Na kilku fotografiach zamieszczonych na stronie www.zbrodniawolynska.pl Pani Krzysztofik rozpoznała swą rodzinę. Skontaktowała się wówczas z naszym Muzeum opowiadając historię swych bliskich i pokazując pamiątki rodzinne. A na rodzinie Pani Janiny Krzysztofik wiek XX w sposób szczególny odcisnął swoje tragiczne piętno. Historią Kułakowskich i Filipowiczów z Porycka – rodzinie swej mamy, bohaterka naszego spotkania podzieliła się przed kilkoma dniami z uczniami kamieńskiego LO. Należący do rodziny Czackich Poryck, w dawnym w województwie włodzimierskim, liczył przed wojną ponad dwa tysiące mieszkańców – Polaków, Żydów i Ukraińców. Wraz z 1 września 1939 r. rozpoczął się dla rodziny dziadków Pani Janiny Krzysztofik - Ewy i Wojciecha Kułakowskich oraz ich dzieci – Marii, Zygmunta, Stanisława i Jadwigi najtragiczniejszy okres w ich życiu. Stanisław Kułakowski walczył nad Bzurą i dostał się do niewoli niemieckiej przebywając w obozie w Łambinowicach. Najstarszy z synów – Zygmunt, zorganizował w Porycku struktury Związku Walki Zbrojnej, został stracony w 1941 r. za prowadzenie polskiej działalności wyzwoleńczej. W marcu 1941 r. mama Pani Krzysztofik, wraz z rodzicami oraz starszą siostrą, została wywieziona bydlęcymi wagonami na Sybir. 22 czerwca, w dzień ataku Niemiec na ZSRR, Kułakowscy dotarli do Nowosybirska. Przewożono ich w różne miejsca Syberii. Pracowali przy wyrębie tajgi. Przetrwali dzięki pomocy miejscowej ludności. Nieludzkich warunków nie przeżył jednak dziadek Wojciech, który zmarł w Ałtajskim Kraju. W 1946 r. Ewa, Maria i Jadwiga Kułakowskie wróciły z zesłania do ojczyzny, jednak już nie do rodzinnego Porycka, który pod nazwą Pawliwka stał się częścią ZSRR, a do Łobza, na nowych tzw. Ziemiach Odzyskanych, który stał się dla nich nowym domem. Pani Krzysztofik opowiedziała również o tragicznym losie krewnych swej mamy - rodziny Filipowiczów, którzy nie zostali wywiezieni na Sybir w 1941 r. i pozostali w Porycku, gdzie dotknęła ich śmierć z rąk ukraińskich nacjonalistów. 11 lipca 1943 r. siostra dziadka Pani Krzysztofik – Katarzyna Filipowicz, z dwiema córkami oraz synem Stanisławem, udała się do poryckiego kościoła na msze świętą. Świątynia została zaatakowana przez Ukraińców, którzy dokonali masakry zebranych w niej wiernych. Ciężko ranny został, odprawiający mszę proboszcz parafii w Porycku, ks. Bolesław Szawłowski, który niebawem zmarł. Rzeź w kościele cudem przeżył wujek Pani Krzysztofik, Stanisław Filipowicz, któremu udało się ukryć. Jego najbliżsi, matka i siostry, zginęły. Stanisław Filipowicz ocalał. Wiele lat później, będąc nauczycielem w Zamościu i działaczem „Solidarności”, został internowany w stanie wojennym. Całe swe życie kultywował pamięć o Zbrodni Wołyńskiej. Poryck odwiedził po raz pierwszy w 1991 r. Miejscowość nie przypominała już jego rodzinnego miasta. Po kościele nie pozostał nawet ślad. Na dawnym cmentarzu zamienionym w pastwisko i wysypisko śmieci rozpoczęto właśnie budowę młyna. Wujek Pani Krzysztofik postanowił uratować nekropolię. Dzięki wielu zabiegom nekropolia przetrwała. W 1995 r. doprowadził do ustawienia trzech krzyży upamiętniających cmentarz. Siedem lat później udało mu się doprowadzić do ekshumowania szczątków pomordowanych 11 lipca 1943 r. na katolicki cmentarz. W 2003 r. w obecności prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Leonida Kuczmy obchodzono tam sześćdziesiątą rocznicę Zbrodni Wołyńskiej. Podczas jednej z wizyt w Porycku Stanisław Filipowicz odnalazł trzy kolumny ze zniszczonego kościoła. Do końca życia zabiegał o postawienie symbolicznej kaplicy upamiętniającej zniszczony kościół. Śmierć w 2009 r. uniemożliwiła te plany. Audycja Polskiego Radia zatytułowana „Wołyńskie łuny”, w której o zbrodni w kościele w Porycku opowiada Stanisław Filipowicz została zamieszczona na stronie internetowej poświęconej Zbrodni Wołyńskiej przygotowanej przez IPN:
http://www.zbrodniawolynska.pl/swiadkowie-mowia/wolyn-1943-audycje-polskiego-radia-poswiecone-zbrodni-wolynskiej
|