W ubiegły piątek wspólnie z Burmistrzem Kamienia Pomorskiego Panem Bronisławem Karpińskim oraz Panią Sekretarz Bożeną Górską mieliśmy zaszczyt gościć u mieszkańca naszego miasta Pana Stefana Matusiaka, który 1 września br. obchodził swoje dziewięćdziesiąte urodziny. Dostojny Jubilat podczas drugiej wojny światowej był robotnikiem przymusowym pracującym w Chrząszczewie. Jest pionierem Ziemi Kamieńskiej i nestorem urzędników miejskich naszego miasta. Pan Stefan Matusiak urodził się 1 września 1923 r. w Wiktorowie, w powiecie grudziądzkim. Rok po wybuchu wojny zmuszony został podjąć pracę, w charakterze robotnika przymusowego, w gospodarstwie rolnym w Krajęcinie, w powiecie chełmińskim, należącym do Niemca polskiego pochodzenia. Praca ponad siły i nieustanne groźby właściciela gospodarstwa, iż wyśle młodego Stefana tam, gdzie matka go już nie zobaczy spowodowały, iż podjęła ona starania o przeniesienie syna do Chrząszczewa, nazywającego się wówczas Gristow, na Ziemi Kamieńskiej. Od 1940 r. znajdowali się tu na robotach dziadkowie Pana Stefana – Stanisław i Antonina Chiczewscy, którzy w listach pisali, iż trafili na dobrego pracodawcę. W 1941 r. osiemnastoletni Stefan trafił do Kamienia. Z dworca kolejowego, na którym nikt na niego czekał, pytając napotkanych ludzi o drogę, piechotą dotarł do Chrząszczewa, gdzie dołączył do dziadków i podjął pracę w gospodarstwie należącym do Wilhelma Wollerta. Wraz z rodziną mieszkał w części budynku gospodarczego przeznaczonego na lokum dla robotników przymusowych. Po latach Pan Stefan wspomina, iż jego sytuacja w Chrząszczewie była zupełnie inna od tej w Krajęcinie. Jego rodzina miała dużo szczęścia. Chrząszczewski gospodarz okazał się nie być pozbawionym ludzkich odczuć i dobrze traktował swych pracowników. Mieli kilka własnych prosiąt, na co Wollert przymykał oko. Na Wielkanoc i Boże Narodzenie dostawali zboże, którego zmielenie umożliwiano im później w miejscowym młynie. Okres pobytu na robotach przymusowych to przede wszystkim czas ciężkiej pracy. Praca w gospodarstwie trwała dwanaście godzin, od szóstej rano do osiemnastej, z przerwami na posiłki. Robotnicy mieli czas wolny jedynie wieczorami. Na Wyspie Chrząszczewskiej byli w zasadzie swobodni, choć na jej opuszczenie była już wymagana przepustka. Odwiedzali innych pracujących przymusowo na roli Polaków, którzy osiedleni byli w Buniewicach. Zamieszkali na Wyspie Chrząszczewskiej Niemcy podchodzili do robotników przymusowych, jako do obcokrajowców, z pewną rezerwą to jednak na ogół traktowali ich dobrze. Pomimo że na Pomorzu Zachodnim ruch faszystowski cieszył się sporym poparciem Niemcy z podkamieńskiej wyspy okazywali wobec niego różne postawy, często nie będąc w domowym zaciszu jego entuzjastami. Najbardziej zacietrzewionym faszystą mieszkającym w Chrząszczewie, zapamiętanym przez polskich robotników przymusowych ze swej wrogości do Polaków był Wilhelm Benter, w którego gestii było wydawanie im przepustek ma opuszczanie wyspy. Pan Stefan pamięta, iż raz, w 1943 r., wraz z polskim robotnikiem pracującym u Bentera oraz swym krewnym chcieli udać się do Kamienia, do katolickiego kościoła, który mieścił się przy dzisiejszej ulicy Ludwika Solskiego. Benter nie wydał im przepustki. Oni jednak mimo tego ruszyli do Kamienia, a ten widząc ich z okien swego domu powiadomił policję. Gdy dotarli pod kościół zostali zatrzymani przez dwóch żandarmów. Kiedy Pan Stefan schylił się by zawiązać sznurowadło został przez jednego z nich uderzony kolbą pistoletu w głowę. Wokół polskich robotników zrobiło się zbiegowisko. Niemcy utyskiwali na żandarmów, iż nie powinni się w ten sposób zachować wobec ludzi idących do kościoła. Po uderzeniu Pan Stefan tydzień dochodził do zdrowia. Jubilat wspomina po latach, iż w okresie swej pracy przymusowej bywał w Kamieniu i Strzeżewku, gdzie mieszkała córka Wollerta. Odwoził wraz z nim ziemniaki i zboże do miasta, ale też trzcinę, która była ładowana na wagony w porcie. Niejednokrotnie słyszał wycie syren w Kamieniu, umiejscowionych w budynku dawnej Straży Pożarnej przy dzisiejszej ulicy Tadeusza Kościuszki, której patronowała wówczas SA (die Sturmabteilungen der NSDAP - Oddziały Szturmowe NSDAP). Wycie syren nasiliło się od 1944 r. i oznajmiało nadlatujące samoloty amerykańskie. Pan Stefan, do dziś pamięta nalot na bazę lotnictwa morskiego w Dziwnowie przez myśliwce amerykańskie latem 1944 r., który obserwował z wyspy, na którą spadły wówczas, jak wspomina, na szczęście tylko łuski z pocisków wystrzelonych z broni pokładowej znajdowane później podczas prac polowych, a także odrzucone pojemniki po rezerwowym paliwie lotniczym. W 1945 r. wobec zbliżającego się frontu robotnikom przymusowym znajdującym się na wyspie polecono wozić ziemię na barykady znajdujące się na wysokości rozwidlenia dzisiejszych ulic Bolesława Chrobrego i Mieszka I w sąsiedztwie „Cechu”. Po wkroczeniu Rosjan do miasta byli pewni, iż wkroczą oni również na wyspę. Przewidywania te rozwiało jednak wysadzenie prowadzącego na nią mostu. Na Wyspie Chrząszczewskiej znajdowała się wówczas słabo uzbrojona niemiecka piechota morska. Niemcy, w obawie przed Rosjanami uciekali wodami Zalewu Kamieńskiego na wyspę Wolin. Pod koniec marca wszyscy obcokrajowcy znajdujący się na wyspie zostali również przetransportowani na Wolin. Po przedostaniu z Wyspy Chrząszczewskiej na drugi brzeg eskortowani przez żołnierzy niemieckich ruszyli do Międzyzdrojów. Tam otrzymali polecenie rozejścia się. Byli już wolni. Pan Stefan Matusiak po kilku miesiącach pobytu w Międzyzdrojach i w okolicach tego miasta latem 1945 r. zamieszkał w podkamieńskim Jarszewie. Podjął pracę w Kamieniu, początkowo w Urzędzie Informacji i Propagandy, a od 1 lutego 1946 r. w Zarządzie Miejskim, mieszczącym się w dzisiejszym budynku Prokuratury Rejonowej przy ulicy Stanisława Moniuszki, jako kierownik Referatu Ewidencji i Kartoteki Ludności. Był jednym z organizatorów Ochotniczej Straży Pożarnej w Jarszewie. W 1947 r. zawarł związek małżeński z mieszkającą w Jarszewie Wandą Podgórską. Ślubu Państwu Matusiakom udzielał w jarszewskim kościele ks. dziekan Michał Kaspruk. W 1951 r. zamieszkał wraz z rodziną w budynku zajmowanym dziś przez hotel „Pod Muzami” przenosząc się na początku lat sześćdziesiątych do nowych bloków przy dzisiejszej ulicy Szpitalnej. W kolejnych latach pracował w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” oraz Prezydium Powiatowej Rady Narodowej jako kierownik Referatu Biura Geodezji i Urządzeń Rolnych. W 1987 r. odszedł na emeryturę ze stanowiska kierownika pawilonu handlowego „Cis”, należącego do kamieńskiego GS-u. Ad multos annos Dostojny Jubilacie! Na fotografii: z wizytą u Państwa Wandy i Stefana Matusiaków, fot. Dział Promocji UM.
|