28 października 2009 rok
We współpracy z Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej i Zarządem Powiatowego Koła Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Kamieniu Pomorskim oraz Bolesławem Cieślikiem z ZP KRP i BWP, tworzymy niniejszym kolejną z naszych rubryk. Będą to wspomnienia kombatantów wojennych, a także ludzi, którzy dotarli na Ziemię Kamieńską tuż po wojnie, lub w trakcie niej. Ich ciekawe relacje niech przybliżą nam tamte, dawne czasy.
To jest ostatnia chwila by uwiecznić tych ludzi, którzy walczyli na wszystkich frontach II wojny światowej na kliszy i video.
Jest to wspólny projekt realizowany przez nasz dwutygodnik i MHZK, z którego powstanie pełna dokumentacja z rozmów z kombatantami (pisemna, foto i video), która będzie potem dostępna w archiwach Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej.
Nasz wcześniejszy rekonesans sprawił, że jesteśmy teraz w stanie stworzyć taką rubrykę, która – w co bardzo wierzymy, będzie rubryką bardzo poczytną. Zapraszamy w takim razie do naszej lektury.
Miwa
Bronisław Rogalski - „Francja to moja druga Ojczyna…”
Urodził się 25 maja 1910 roku w Borkach Wielkich, nieopodal Lwowa, w ówczesnym województwie tarnopolskim.
Do szkoły zaczął uczęszczać, gdy miał siedem lat (rok 1917). Szkołę średnią o kierunku matematyczno – przyrodniczym i maturę, ukończył w kwietniu dwadzieścia lat później, w Stryju nad rzeką o tej samej nazwie. I co ciekawe, zachowały się u pana Bronisława, między innymi, metryka chrztu pisana po łacinie, oraz świadectwo maturalne z datą 23 kwietnia 1930 roku!, a także wiele pamiątek z czasów drugiej wojny światowej, które skrzętnie przechowuje w swoich szafkach.
Potem wstąpił do Szkoły Podchorążych i baonu 6 A, który stacjonował w Rawie Ruskiej. Skończył szkołę w stopniu plutonowy – podchorąży.
Po dwóch latach, kiedy szkolił się na żołnierza, podjął pracę w Sądzie Grodzkim w Mikołajowie.
Kiedy rozpoczął się najazd Niemców na Polskę chciał walczyć, ale nie było jak i czym. Wspomina, że w magazynach były tylko stare jednostrzałowe austriackie karabiny, a dezercja była na każdym kroku.
Zdecydował się – podobnie jak wielu, uciec na południe, na Węgry, co mu się udało. Potem przez Jugosławię, gdzie miał rodzinę (wujek Bronisław Koncki), tu przebywał bardzo krótko, chciał się dostać do Wolnej Francji.
Następnie do Grecji, a stąd łajbą – jak sam ją z uśmiechem określa, która płynąc przechylona na jedną z burt, wiozła ładunek czosnku popłynął na zachód wodami Morza Śródziemnego. Ta podróż trwała pięć dni, aż zacumowali we francuskiej Marsylii. W międzyczasie kontrolowani byli przez marynarzy z francuskich okrętów podwodnych. Tu, we Francji, rozpoczęła się tułaczka z obozu do obozu.
Pan Bronisław, kiedy zorientował się, że Francja upadła (a był to rok 1940 – przyp. red.) chciał koniecznie wydostać się do Anglii. Ale tak łatwo było można tylko powiedzieć. „Ciężko było, a mnie się nie udało wydostać na północ, więc tułałem się po całej Francji, aż do końca wojny.” – wspomina.
Był podczas pobytu we Francji dwa razy aresztowany, ale jak sam mówi, „chyba Bóg nade mną czuwał”, dwukrotnie uciekł, żyjąc do końca wojny w ciągłym strachu.
Choć go namawiano żeby został, jakaś siła ciągnęła go do Ojczyzny. Można powiedzieć, że przez lata, Francja stała się drugą Ojczyzną i domem pana Bronisława. „Coś w środku mnie ciągnęło. To było silniejsze ode mnie.” - powiada pan Bronisław. Do Polski wrócił, jadąc przez Niemcy i Czechosłowację, 9 listopada roku 1946 i trafił na Wybrzeże Zachodnie, do Kamienia Pomorskiego. W między czasie „odhaczył się” w gryfickim RKU i rozpoczął życie jako kawaler na Ziemiach Odzyskanych.
W roku 1952 ożenił się. Pracował W Państwowych Zakładach Zbożowych, popularnych PZZ – tach, po czym zatrudnił się w ówczesnym Starostwie Powiatowym i pracował w wydziale organizacyjno – prawnym aż do emerytury, na którą odszedł w roku 1973.
Jak wspomina, Kamień Pomorski był bardzo zniszczony. Pozostało niewiele domów, przy tym, Katedra, Baszta, spalony Ratusz. Niemców na początku wolności Kamienia też było niewielu i zbiegiem czasu wyjechali oni na zachód, do Niemiec, a z dnia na dzień zewsząd zaczęło się pokazywać coraz więcej Polaków.
Pan Bronisław nie był w zasadzie – w przeciwieństwie do wielu innych, represjonowany przez „nowe” władze. „Żyło mi się najnormalniej.” – mówi.
„Mój brat, mimo swego bardzo podeszłego wieku, pamięta wiele z dzieciństwa i lat młodzieńczych. Trudniej jest jednak z dzisiejszą rzeczywistością, bowiem potrafi zapomnieć co było dziś, czy wczoraj. My się do tego już przyzwyczailiśmy. ” – mówi siostra pana Bronisława, pani Julia, która jest dziesięć lat młodsza od niego.
Pan Bronisław w życiu wiele czytał, jeszcze nawet niedawno, ale kiedy zapadł w maju na zapalenie płuc, jego stan zdrowotny się pogorszył i teraz już nie weźmie książki do ręki, chociaż ma ich setki, w pokojach na parterze i na piętrze.
W roku 2000 pan Bronisław został awansowany przez prezydenta RP do stopnia podporucznika, choć jak sam mówi skromnie jestem tylko zwykłym żołnierzem, nic ponad to.
Dziś ten wiekowy pan żyje sobie w spokoju w swoim mieszkaniu, które odwiedzają między innymi, opiekunka i siostra Julia, która mieszka nieopodal. „Cały czas mamy nad nim opiekę.” – wyznaje.
Miwa