Prezentujemy kolejny odcinek wspomnień mieszkańca Kamienia Pomorskiego, emerytowanego nauczyciela wychowania fizycznego kamieńskich szkół Pana Jerzego Bogdanowicza. Zapraszamy do lektury – Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej Zniszczenia Kamienia Pomorskiego spowodowane działaniami wojennymi prowadzonymi w 1945 r. sięgnęły, jak się przyjmuje, sześćdziesięciu procent. W ich wyniku niemal całkowicie zrujnowane zostało Stare Miasto. W 1947 r. gdy przyjechałem do Kamienia, jak i jeszcze kilkanaście lat później, zniszczenia wojenne były jeszcze widoczne. Stosunkowo mniej ucierpiała część miasta od strony zalewu z ulicą Wita Stwosza i Zaułkiem Rybackim. Ocalała lewa strona (od strony ratusza) ulicy Katedralnej (dziś Gryfitów), przy której mieszkałem, od budynku z numerem jeden (obecnie hotel „Pod Muzami”) po numer czternasty gdzie do niedawna mieściła się kawiarnia „O poranku”. Prawie w każdym domów znajdujących się przy tej ulicy był jakiś sklep. Jak pamiętam był tam duży sklep spożywczy, sklep z materiałami i ubraniami, z materiałami piśmiennymi, z galanterią, masarnia, piekarnia i zakład fotograficzny. Prawa strona Katedralnej była cała w gruzach. Jedynie na rogu tej ulicy i Piastowej ostała się dwupiętrowa ładna kamienica. Na jej parterze znajdował się duży sklep z narzędziami rolniczymi, naczyniami, zbożem i różnymi nasionami. W późniejszych latach był tam sklep obuwniczy i pasmanteryjny, a jeszcze później sklep meblowy, w którym meble sprzedawano również w systemie ratalnym. W budynku tym, od strony ulicy Piastowej, znajdowały się biura Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. W połowie lat osiemdziesiątych kamienica ta została przebudowana na cele mieszkaniowe. O metryce tego budynku świadczy zachowana ściana z detalami architektonicznymi od strony ulicy Gryfitów. W pierwszych latach po wojnie ulica Katedralna, razem z targowiskiem na rynku przy ratuszu, stanowiła centrum handlowe miasta. Na targi, które odbywały się we wtorki i w piątki licznie przyjeżdżali rolnicy z podkamieńskich wsi. Sprzedawali płody rolne i zwierzęta, robili zakupy w pobliskich sklepach. W latach sześćdziesiątych gdy rozpoczęto przebudowę ulicy Gryfitów sklepy przeniesiono, a targowisko z rynku trafiło na ulicę Słoneczną, tam gdzie teraz jest Plac Garażowy. Na rogu ulic Basztowej i Słowackiego, w jednym z ocalałych tam budynków naprzeciw baszty, była nieduża restauracja. Kilka budynków ostało się też na ulicy Garncarskiej. W jednym z nich, w miejscu gdzie znajduje się teraz sklep AGD, znajdowała się apteka prowadzona przez magistra farmacji Bala, którego córkę Krystynę uczyłem w 1958 r. w Liceum Pedagogicznym. W latach pięćdziesiątych apteka ta została upaństwowiona i przeniesiona do budynku przy ulicy Dziwnowskiej, gdzie jest do dziś. W pomieszczeniach po aptece na Garncarskiej otwarte zostały dwa sklepy tzw. „Konsumy”. W pierwszym sprzedawano materiały, odzież obuwie, mundury i akcesoria do nich oraz wiele przedmiotów codziennego użytku. Drugi był sklepem spożywczym, w którym sprzedawano też mięso i jego przetwory. Sklepy te, w porównaniu do innych, były bardzo dobrze zaopatrzone. „Konsumy” powszechnie nazywane w Polsce „sklepami za żółtymi firankami” dostępne były tylko dla osób uprzywilejowanych - służb mundurowych (funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej, strażników więziennych), funkcjonariuszy aparatu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, przedstawicieli władz oraz ich rodzin. Na Zaułku Rybackim, blisko Kościoła Mariackiego, znajdował się zakład stolarski prowadzony przez Bolesława Piotrowskiego. Czynny był też elewator zbożowy. W mieście znajdowały się dwa młyny. Pierwszy przy ulicy Orzeszkowej, dziś zabytkowy, którego budynek z 1906 r. przetrwał do dziś i drugi przy ulicy Dziwnowskiej, w którym później mieścił się Zakład Handlu WZGS rozebrany w ostatnich latach. W poniemieckiej mleczarni przy ulicy Dziwnowskiej działał nasz nieistniejący już niestety Zakład Mleczarski kierowany długie lata przez znajomego mojego ojca Mariana Pańczaka. Przy ulicy Długosza była rzeźnia, której budynek z 1901 r. rozebrano przed siedmioma laty. W innych częściach miasta były ze trzy prywatne sklepiki spożywcze i trzy piekarnie. Jedyny kiosk z gazetami i papierosami, nazywany wtedy budką, był na początku ulicy Kościuszki. W mieście były też zakłady rzemieślnicze – krawieckie, szewskie, rymarskie, fryzjerskie, zegarmistrz i fotograf. Na rogu ulicy Szczecińskiej i Długosza znajdowała się rozlewnia wód gazowanych, którą prowadził Stefan Krużyński. Jego brat Józef miał rzemieślniczy zakład hydrauliczny. Na ulicy Szczecińskiej był piękny park z reprezentacyjnym budynkiem Hotelu Miejskiego i restauracji „Polonia”, który rozebrano w maju tego roku. Cześć miasta między szpitalem, a ulicami Szpitalną i Mickiewicza, gdzie jest teraz uzdrowisko była ogrodzona i stanowiła teren wojskowy. Szpitalna, od szpitala do Wojska Polskiego, była zamknięta dla pojazdów. Głowna brama wjazdowa do koszar znajdowała się na skrzyżowaniu ulicy Wojska Polskiego z Mickiewicza. Po wojnie do 1947 r. stacjonował tu 39 Pułk Piechoty. Po przeniesieniu pułku do Gryfic w koszarach, które znajdowały się w Szpitalu Uzdrowiskowym „Mieszko” zorganizowano Liceum Pedagogiczne z internatem. Po przeniesieniu się w 1950 r. tej szkoły do neogotyckiego gmachu przy Placu Katedralnym, zajmowanym dziś przez Szkołę Podstawową nr 1, do budynku koszar wróciło później wojsko i stacjonowało tam do drugiej połowy lat pięćdziesiątych. W mieście, jak pamiętam, były też dwie kuźnie. Pierwszą, przy krzyżówce Bolesława Chrobrego i Mieszka I, prowadził pionier Ziemi Kamieńskiej Wojciech Wodrowski, którego dzieci uczyłem w latach sześćdziesiątych. Rodzina Wodrowskich mieszkała w stojącym tam do dziś budynku, do którego przylegała kuźnia. Przed nią znajdowała się stacja benzynowa. W miejscu, w którym stała się kuźnia jest teraz sklep meblowy „Heban”. Druga kuźnia znajdowała się na rogu ulicy Mickiewicza i Wojska Polskiego. Prowadził ją Jan Okólski wraz ze swoimi synami Alojzym i Jerzym. W Kamieniu mieszkało też bodaj z kilkunastu rolników, którzy uprawiali okoliczne pola i hodowali zwierzęta w swych gospodarstwach. Wielu mieszkańców w chlewikach na podwórkach czy przydomowych ogródkach trzymało prosiaki i drób. Jeszcze przez długie lata po wojnie nikogo nie dziwił w Kamieniu widok pędzonych ulicami miasta z pastwiska krów czy chodzących po chodnikach i skwerach kur czy kaczek. W mieście, na Wyspie Chrząszczewskiej i innych wioskach wokół Zalewu było wielu rybaków. Większość z nich zrzeszyła się z czasem w ramach Spółdzielni Rybackiej „Certa”, która miała swą bazę w w stojącym do dziś murowanym budyneczku przy murach obronnych blisko starej przystani rybackiej, która znajdowała się mniej więcej w miejscu dzisiejszej mariny. Z naszym miastem i Zalewem Kamieńskim związany był pisarz Czesław Schabowski, który w latach sześćdziesiątych zamieszkał w Sierosławiu i zajął się rybactwem. W kilku swoich książkach barwnie opisał swoje rybaczenie na Zalewie, nasze miasto oraz miejscowych rybaków. Książki te wydane przed wielu laty są dziś w Bibliotece Miejskiej. Warto do nich zajrzeć. Na fotografii: zabudowa ulicy Katedralnej (dziś Gryfitów) w drugiej połowie lat 40. XX w. (fot. Jan Bułhak, [w:] "Wielki fotograf w małym mieście. Jan Bułhak w Kamieniu Pomorskim w 1946 r.", opr. B. Bubnowicz, G. Dreścik, G. Kurka, Kamień Pomorski 2013).
|