17 stycznia br. minęła pierwsza rocznica śmierci śp. Jerzego Bogdanowicza (1935-2019), nauczyciela wychowania fizycznego kamieńskich szkół, zasłużonego działacza kultury fizycznej, legendarnej postaci sportu w naszym mieście oraz przyjaciela i darczyńcy naszego Muzeum. W 2012 r. Pan Jerzy spisał swoje wspomnienia, które w kolejnych latach rozbudowywał i uzupełniał o kolejne części. Były one publikowane w 2015 r. na łamach prasy lokalnej i kamieńskich portali internetowych. Ich ostatnia część dotycząca pracy w Liceum Pedagogicznym, którą poniżej zamieszczamy, po komputerowym przepisaniu była gotowa w 2018 r. W ostatnich dniach rękopis wspomnień często z wplecionymi w tekst wklejonymi fotografiami, zgodnie z życzeniem Pana Jerzego, trafił do zbiorów naszego Muzeum jako ważne źródło dotyczące powojennych dziejów naszego miasta, przy którego powstawaniu mieliśmy zaszczyt uczestniczyć – MHZK.
W połowie sierpnia 1958 r. po ukończeniu Wyższej Szkoły Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, w celu znalezienia pracy w szkole, zgłosiłem się do Kuratorium Szkolnego w Szczecinie. Tam zaproponowano mi etat w jednej ze szkół podstawowych w Szczecinie lub w Państwowym Liceum Pedagogicznym w Kamieniu Pomorskim. Od razu wybrałem Kamień, w którym mieszkałem w latach 1947-1948 i miałem wielu znajomych.
Pod koniec wakacji zgłosiłem się ze skierowaniem z kuratorium do kamieńskiego PLP. Dyrektor szkoły Janina Mikołajewicz w obecności Marii Roszak, kierowniczki Szkoły Podstawowej przy PLP, zwanej "ćwiczeniówką" (uczniowie liceum sami prowadzili w niej pierwsze lekcje i hospitowali lekcje swych nauczycieli) przyjęła moje zgłoszenie z ogromnym zadowoleniem. Pani Roszakowa zatrudniła mnie w ćwiczeniówce jako nauczyciela wychowania fizycznego. Otrzymałem mieszkanie, którym był pokoik w internacie chłopców przy ulicy Ludwika Solskiego. Odwiedziłem dawnych znajomych – Państwa Toczków i Tomaszewskich i spotkałem moją koleżankę sprzed lat Renię Tomaszewską, z którą chodziłem do jednej klasy kiedy po raz pierwszy mieszkałem w Kamieniu.
Pierwsza Rada Pedagogiczna odbyła się kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. Dowiedziałem się wtedy, że dyrektor Mikołajewicz odeszła ze szkoły i przeniosła się do Lublina. W PLP zastąpił ją nauczyciel fizyki w tej szkole Jan Żmuda-Trzebiatowski. Na tej pierwszej mojej radzie dyrektor podał przydział godzin dla każdego nauczyciela, poinformował o kółkach przedmiotowych działających w szkole oraz rozdzielił wśród nauczycieli opiekę nad tymi kółkami i działającymi w szkole organizacjami młodzieżowymi. Ja otrzymałem zajęcia wychowania fizycznego z chłopcami, przysposobienia sportowego i prowadzenie Szkolnego Koła Sportowego w PLP, a w ćwiczeniówce w-f i sks z chłopcami. Z racji tego, że mieszkałem w internacie dostałem jeszcze kilka godzin jako wychowawca mieszkającej w nim młodzieży.
Drugie posiedzenie Rady Pedagogicznej, podczas którego rozdzielono stypendia wśród uczniów, odbyło się kilka dni po pierwszym. Tę drugą radę zapamiętałem szczególnie ponieważ dyrektor Trzebiatowski wyznaczył mnie na jej protokolanta. Trochę się przestraszyłem, bo nigdy nie pisałem takiego protokołu i nie znałem uczących w szkole nauczycieli. Z pomocą przyszła mi wtedy polonistka Zofia Golusda, dzięki której napisałem ten protokół.
Prawie pięćdziesiąt lat temu, gdy rozpocząłem pracę w PLP, tak jak sobie dziś przypominam w szkole tej uczyli: dyrektor Trzebiatowski - fizyki, od następnego roku szkolnego przedmiot ten wykładał także Ryszard Luty. Polonistami byli: Marian Roszak, który prowadził też bibliotekę szkolną oraz Zofia Golusdowa, której mąż Antoni uczył matematyki. Golusdowie rozpoczęli pracę w szkole dwa lata przede mną. Od 1957 r. chemii uczył Jerzy Sankowski. Nauczycielem historii i kierownikiem internatu był Jerzy Pokora, nazywany przez uczniów, a nawet i nauczycieli "szczurem". Geografii uczył pan Mańkowski. Prac ręcznych i plastyki - Jan Meisenhelder, którego żona Helena była germanistką. Śpiew i muzykę prowadził Alfons Borkowski, który był moim nauczycielem j. angielskiego i śpiewu gdy w latach 1947-1948 mieszkałem w Kamieniu. Od 1960 r. Borkowski miał w PLP mniej lekcji gdyż rozpoczął pracę w Wyższej Szkole Nauczycielskiej w Szczecinie. W liceum zwolnione przez niego godziny przejął, przybyły wtedy do szkoły, Tadeusz Pawłowski. Rok później muzyki zaczął uczyć także Jan Orzech, którego żona Emilia została polonistką w ćwiczeniówce. Biologii uczył Romuald Putkamer, uchodzący wśród uczniów i nauczycieli za oryginała, poliglota znający się na muzyce i grający na skrzypcach. Jego uczniowie wspominają go do dziś. W 1960 r. nauczycielką w szkole została chyba po raz pierwszy absolwentka naszego liceum. Była nią Stanisława Sakowicz-Garbalińska, uczennica Meisenheldera, która przejęła prowadzenie plastyki. W tym samym roku rozpoczął pracę, jako geograf, Antoni Stąporek, który po likwidacji PLP przeszedł na krótko do Liceum Ogólnokształcącego by w 1967 r. zostać przewodniczącym Powiatowej Komisji Planowania Gospodarczego przy Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Kamieniu Pomorskim.
W 1958 r. razem ze mną pracę w PLP rozpoczęła przybyła z Liceum Pedagogicznego w Myśliborzu – Janina Grzelczak, która uczyła pedagogiki oraz Łucja Henclewska (później po mężu Górecka) - nazywana przez znajomych Lucyną – ucząca przysposobienia wojskowego. Przedmiotu tego uczyła do 1962 r. kiedy przeszła do pracy w Inspektoracie Szkolnym. Po Lucynie przejąłem prowadzenie pw, którego uczyłem oprócz wychowania fizycznego. Wychowanie fizyczne z dziewczętami prowadziła Halina Wiercioch, której mąż Jan był matematykiem w ćwiczeniówce. W 1959 r., gdy urodziła syna i przeszła na urlop macierzyński, przejąłem jej godziny i zacząłem uczyć również dziewczęta. Od 1953 r. języka rosyjskiego uczyło małżeństwo Czuryłów – Henryka zd. Reinhold i Feliks. Felek przez pewien czas był kierownikiem internatu PLP i (przed przyjściem Jana Zaciury) inspektorem szkolnym. Bodaj w 1960 r. do pracy w liceum przybyła polonistka Genowefa Szydłowska, która przejęła prowadzenie biblioteki szkolnej od Mariana Roszaka.
Ważny element pracy PLP stanowiła "ćwiczeniówka". Kiedy rozpocząłem pracę jej kierowniczką była Maria Roszakowa, którą później z powodów pozamerytorycznych odwołano z tego stanowiska. Przeszła następnie do pracy w liceum, gdzie uczyła geografii po Mańkowskim, a w ćwiczeniówce zastąpił ją Jan Wiercioch. Jak pamiętam w szkole tej na początku mojej pracy uczyli, oprócz Roszakowej i Wierciocha, także Józef Choczewski, Czesław Sakowicz, Maria Skuza, Emilia Orzech, moja przyszła żona Zofia Materska, oraz trzy Jadwigi – Nogalowa, Sankowska i Trzebiatowska.
PLP i ćwiczeniówka były ze sobą mocno związane. Miały jednak osobne kierownictwo i inne organy sprawowały nad nimi nadzór. Liceum podlegało pod Kuratorium Oświaty, zaś szkoła podstawowa pod kamieński Inspektorat Szkolny. Obie szkoły, nie tylko z racji wspólnego budynku przy Placu Katedralnym 5 (gdzie dziś jest Szkoła Podstawowa nr 1) stanowiły niemal jedność organizacyjną. Miały wspólny sekretariat, pokój nauczycielski, bibliotekę, magazynek sprzętu na wychowanie fizyczne. Wspólne były też dyżury nauczycielskie oraz wiele uroczystości i imprez szkolnych. Sekretarką obu szkół była Danuta Nawrocka (szwagierka dyrektor Mikołajewiczowej), a główną księgową Aurelia Kołodziejczyk (matka Bogusława, mojego ucznia i długoletniego nauczyciela techniki w LO i SP 1). Pamiętam, że w sekretariacie i księgowości pracowały też inne panie, w tym Helena Krasa i Zofia Rymkiewicz. Obie szkoły posiadały też wspólny gabinet lekarsko-dentystyczny. Pielęgniarką szkolną była Maria Kowalewska, żona sekretarza Prezydium Powiatowej Rady Narodowej Jana Kowalewskiego. Woźnym, palaczem i konserwatorem był Maksymilian Klarowski, nazywany przez uczniów "Wuja", którego żona sprzątała w szkole. Państwo Klarowscy mieli troje dzieci i mieszkali na parterze budynku szkolnego (od strony katedry).
Przy PLP chyba od początku istnienia szkoły, którą zorganizowano w 1947 r. w dzisiejszym Szpitalu Uzdrowiskowym "Mieszko", działał internat. W 1951 r. gdy szkoła przeniosła się z "Mieszka" na Plac Katedralny 5 internat również zmienił adres. Przeniesiono go do trzech budynków znajdujących się przy ulicy Pocztowej i Ludwika Solskiego. Internat PLP nie był koedukacyjny. Dziewczęta, które przeważały wśród uczniów szkoły, mieszkały w dwóch budynkach. Pierwszym z nich był budynek przy Solskiego 9. Była tam też kuchnia, stołówka, świetlica, magazyn i kancelaria. Mieszkał tam również kierownik oraz woźny internatu. W drugim mniejszym parterowym budynku internatu przy Solskiego (pod numerem 10) mieszkało około 20 chłopców. Tam zamieszkałem również i ja jako ich wychowawca. Na podwórzu budynków na Solskiego były budynki gospodarcze (szopa na opał i narzędzia, chlewik, kurnik i wychodki). Przy internacie hodowano świnie, kury i kaczki. Zwierzętami opiekowali się - woźny i uczniowie. Internat miał nawet własne pole, na którym uprawiano warzywa. Znajdowało się ono za miastem w pobliżu Miłachowa. Ogród warzywny i sad były też za podwórzem przy Solskiego. Tak jak na polu i tu warzywa i owoce uprawiane były na potrzeby internatu. W ogrodzie rosło też sporo kwiatów i krzewów ozdobnych oraz cis. To znajdujące się pod ścisłą ochroną drzewo ocalało do dziś. W drugiej połowie lat 70. zbudowano w tym miejscu pawilon handlowy, który zaprojektowano w taki sposób by nie wycinać iglaka. Pawilon nosił nawet przez długie lata nazwę "Cis". Dziś znajduje się w nim sklep "Intermarche".
Drugi budynek, w którym mieszkały dziewczęta, znajdował się przy Pocztowej 4. Woźnym, palaczem i konserwatorem był tam pan Wyczyński. Jego żona Helena również pracowała w internacie. Smak pieczonych przez nią ciast pamiętam do dziś. Często mnie (młodego wtedy człowieka żywiącego się w kuchni internatu i nie mającego w Kamieniu rodziny, u której mógłbym dojadać) nimi częstowała. Benona, młodszego syna Państwa Wyczyńskich, uczyłem w klasie siódmej "ćwiczeniówki" w pierwszym roku mej pracy w Kamieniu.
W Liceum Pedagogicznym przepracowałem sześć lat w latach 1958-1964. Była to pierwsza moja praca w szkole. Pamiętam, że jako młody nauczyciel świeżo po studiach zostałem miło przyjęty przez dyrekcję i grono pedagogiczne. Szybko zaprzyjaźniłem się z kilkoma nauczycielami oraz nawiązałem dobry kontakt z uczniami. W liceum poznałem też moją żonę Zofię, która uczyła w ćwiczeniówce. Oprócz ostatniego roku z przyjemnością wspominam okres pracy w LP, który stanowił pierwsze lata mojej pracy zawodowej. Od 1 września 1963 r., w miejsce odwołanego ze stanowiska Jana Żmudy-Trzebiatowskiego, nowym dyrektorem szkoły został przybyły spoza naszego województwa, Romuald Kempf. Czasu jego dyrektorowania nie wspominam dobrze. Podejrzewam, że w wyniku podszeptów kilku nauczycieli był do mnie nieprzychylnie nastawiony. Ostatecznie skończyło się to tym, iż w maju 1964 r., wraz z Marianem Roszakiem, zostaliśmy przeniesieni przez Kuratora Szkolnego do pracy w Szkole Podstawowej nr 2 i Liceum Ogólnokształcącym (obie szkoły w latach 1962-1966 działały wspólnie) z powodu, jak napisano w przeniesieniu, "nieprzydatności do pracy w zakładach kształcenia nauczycieli". Podejrzewam, że jako niepewni ideologicznie nauczyciele nie mogliśmy kształcić przyszłych kadr pedagogicznych socjalistycznego państwa. Nie bez przyczyny był zapewne fakt, że obaj, z Marianem Roszakiem, byliśmy bezpartyjni. Marian nigdy nie wstąpił do PZPR. Ja zaś miałem już wtedy złożoną deklarację członkowską. Do PZPR przyjęto mnie w styczniu 1965 r. Wraz z żoną zdecydowaliśmy się złożyć deklaracje w czerwcu 1963 r., kierując się dewizą "Nic o nas bez nas" z uwagi na mocną pozycję podstawowej organizacji partyjnej, która de facto rządziła szkołą. Z partii oboje wystąpiliśmy w 1976 r. na znak protestu po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie. Na przeniesienie mnie z LP przekazałem drogą służbową (przez dyrektora Kempfa i kuratorium) odwołanie do Ministerstwa Oświaty, na które nigdy nie dostałem odpowiedzi. Od 1 września 1964 r. rozpocząłem pracę w SP 2 i LO przy ulicy Konopnickiej.
W 1966 r. Liceum Pedagogiczne w Kamieniu Pomorskim zostało zlikwidowane. Klasy od drugich do piątych (nauka w liceach pedagogicznych trwała pięć lat) przeniesiono do liceów o takim samym profilu w Stargardzie i Szczecinie. Przez sześć lat pracy w kamieńskim LP uczyłem sporo uczniów, z których część związała się zawodowo z oświatą. Do tej grupy należy pochodzący z Mechowa Zbigniew Wesołowski, który był nawet wiceministrem oświaty. W tym charakterze gościł w Kamieniu w 1988 r. kiedy podczas uroczystego zakończenia roku szkolnego, które odbywało się w Kościele Mariackim (wtedy w Sali Widowiskowej Kamieńskiego Domu Kultury), wręczył mi akt przejścia na emeryturę. Otrzymanie tego aktu z rąk byłego ucznia i zarazem wiceministra oświaty było dla mnie szczególnie wzruszające. Moim uczniem był także naczelnik Kamienia Pomorskiego i burmistrz Golczewa śp. Janusz Domański. Do pozostałych moich uczniów, którzy związali swe życie zawodowe z kamieńską oświatą należą m.in.: Anna Rogowska, Witold Ukraiński, Wenanta Jędrzejewska, Stanisława Boruch, Anna Lenc, Wanda Koperska, Maria Wełyczko, Anna Lewandowska, Zofia Sadłowska, Ewa Jakubiec, Janina Janczaruk, Leszek Król, Eugeniusz Szmytka, Andrzej Pruszyński, Zbigniew Zalewski, Bogusław Kołodziejczyk. Z częścią z nich uczyłem później w naszym Liceum Ogólnokształcącym i w jedynce.
W 2006 r. ostatni maturzyści kamieńskiego PLP na pamiątkę czterdziestolecia egzaminu dojrzałości zorganizowali zjazd. W jego trakcie na budynku szkoły przy Placu Katedralnym odsłonięto pamiątkową tablicę upamiętniającą liceum. Zostałem zaproszony na te uroczystości, w których z ogromną radością i też, co tu kryć, wzruszeniem uczestniczyłem. W Liceum Pedagogicznym, w którym pracowałem tylko sześć lat, nauczyłem się zawodu nauczyciela. Okazywana mi do dziś pamięć i sympatia moich byłych uczniów, którzy nazywali mnie "Szczawikiem" (ksywka ta przeszła za mną do LO) utwierdza mnie w przekonaniu, że nie byłem chyba taki najgorszy. Ta Ich pamięć i sympatia wobec mnie i mojej żony śp. Zofii Bogdanowicz zawsze mnie cieszy i zawsze jestem Im za to ogromnie wdzięczny.
To tyle byłoby mojej pisaniny wspomnieniowej o kamieńskim Liceum Pedagogicznym.